Nowe szaty prezesa, czyli Wisła Kraków idzie na rekord
Prezes Jarosław Królewski niczym krawiec w bajce Christiana Andersena chce nam wmówić, że oto uszył wyjątkowo piękne ubranie, tylko my go nie dostrzegamy.
W opowieści słynnego Duńczyka kłamstwo i hipokryzję dorosłych obnażyło dziecko. W naszych realiach bajkopisarstwo prezesa obnażyli piłkarze, od razu w pierwszym meczu. Gracze krakowskiego klubu oraz trener w spotkaniu ze Zniczem Pruszków potwierdzili wszystko, co napisałem przed pierwszym meczem w artykule „Wisła Kraków nie awansuje do Ekstraklasy w tym sezonie, kto twierdzi inaczej opowiada bajki”.
Spis treści wiślackiej opowieści
Wisła idzie na rekord
Powtórzę jeszcze raz. Ta drużyna nie ma żadnych szans na awans do Ekstraklasy. Po prostu – wbrew temu co twierdzi prezes – nie ma w niej wystarczającej jakości. W tym momencie potencjał tej ekipy to okolice środka tabeli, aczkolwiek nie będę bardzo zaskoczony, jeśli Wisła Kraków zajmie na koniec miejsce niższe niż w ostatnim sezonie (10.). Jest więc duża szansa, że sezon 2024/2025 zapisze się dwoma wiślackimi rekordami: najniższe miejsce w historii oraz najwięcej sezonów z rzędu spędzonych w I lidze (czyli 4).
Oceny piłkarzy
Mariusz Jop podczas konferencji pomeczowej słusznie zauważył, że piłkarzom Wisły Kraków zabrakło kreatywności w bocznych strefach boiska. Tak, zabrakło. Tyle tylko, że to nie jest jakaś przypadłość tego akurat meczu. Zarówno Jesús Alfaro jak i Ángel Baena, czyli nasi podstawowi skrzydłowi nie potrafią się „kiwać”. Niby są pracowici, niby mają szybkość, ale pożytku z tego niewiele. Podobnie niestety było w tym spotkaniu z Rafałem Mikulcem. Polak czasami potrafi zagrać coś błyskotliwego, ale ze Zniczem zapatrzył się na Hiszpanów.
W środku pola jedynym piłkarzem, który zasługuje na w miarę pozytywną ocenę jest James Igbekeme. Kacper Duda zagrał słabo, podobnie jak nasz ukochany Ángel Rodado, który jest o tyle usprawiedliwiony, że kilkanaście dni temu urodził mu się syn o pięknie brzmiącym imieniu Jan. W ataku delikatne pochwały należą się Łukaszowi Zwolińskiemu, który kilka razy miał szansę zdobyć gola.
Mariusz Jop podczas konferencji pomeczowej nie chciał wymieniać nazwiska zawodnika, którego zaniechanie doprowadziło do utraty gola. Jest to o tyle nieskuteczne, że każdy może obejrzeć skrót i zobaczyć, że w tej akcji Dawid Szot zdążył zrobić nie jeden, ale dwa błędy. Szybko zatęskniliśmy za Bartoszem Jarochem.
Sensacja w Krakowie????!!!!!!
Jeden z dziennikarzy podczas pomeczowej konferencji pytał trenera gości Grzegorza Szokę, czy wynik w Krakowie jest dla niego sensacją. Poniższy skrót TVP Sport zatytułowało „Biała Gwiazda w szoku”. O co chodzi, bo ja nie do końca rozumiem. Znicz Pruszków ograł nas w poprzedniej rundzie, ma do nas przed meczem pięć punktów straty i jego wygrana to szok albo sensacja? Smutna prawda dla nas kibiców Wisły Kraków jest taka, że szokiem to będzie jak Wisła Kraków wygra jakiś mecz pewnie i kilkoma bramkami. Wisła Kraków w tej rundzie będzie gościć cztery najgorsze drużyny: Kotwicę Kołobrzeg, Chrobrego Głogów, Stal Stalowa Wola i Pogoń Siedlce. Dla mnie sensacją będzie jak Wisła Kraków wygra te wszystkie mecze.
Okładka: Ángel Rodado podczas meczu Wisła Kraków – Znicz Pruszków (0-1) fot. Krzysztof Porębski/www.fotoporebski.pl
Myślę dokładnie tak samo.