Nie wierzę już w Jana Klimenta

Tomasz Pasieczny nie tak dawno opowiadał jak świetnym piłkarzem jest Jan Kliment. Otóż nie jest.

Kibice Wisły Kraków od wielu tygodni piszą bardzo niemiłe rzeczy o Janie Klimencie w mediach społecznościowych. Oceniając czeskiego piłkarza starałem się być obiektywny i dostrzegać pozytywy. Podobnie jak dyrektor sportowy Tomasz Pasieczny liczyłem, że Jan Kliment w końcu pokaże umiejętności, które pozwalały mu strzelać bramki w czeskiej lidze.

Mecz z Legią Warszawa przelał jednak czarę goryczy. Jan Kliment wszedł na boisko w 88 minucie. Jego zadanie było proste – walczyć o piłkę, przetrzymać ją jak najdalej od naszej bramki, próbować tworzyć sytuację bramkowe, by utrzymać w miarę korzystny dla nas remis.

W 90 minucie Jan Kliment dostał super piłkę na wolne pole od Gieorgija Żukowa. Zamiast minąć obrońcę, poczekał na niego, a potem kopnął w obrońcę przy dośrodkowaniu. Na koniec tej akcji w której Jan Kliment wszystko zrobił źle, podał jeszcze niecelnie do Gieorgija Żukowa.

Apogeum fatalnej gry Jana Klimenta nastąpiło w 93 minucie. Czech sfaulował przed naszym polem karnym Josué. Jak wszyscy wiemy po dośrodkowaniu padła zwycięska bramka dla Legii. Jan Kliment jednym bezsensownym zagraniem zmarnował wysiłek całej drużyny. To był tylko jeden punkt, ale mentalnie ten remis byłby bardzo ważny dla piłkarzy Wisły Kraków.

Jan Kliment w tym momencie nie jest dobrym napastnikiem, a z pewnością nie jest napastnikiem na poziomie Ekstraklasy. Najwyższa pora żeby przyznały się do tego osoby podejmujące decyzje w Wiśle Kraków, bo kibice wiedzą to już od dawna. Powtórzę to co już napisałem po spotkaniu z Górnikiem Łęczna: Bez napastnika który potrafi strzelać bramki Wisła Kraków spadnie z Ekstraklasy.

Może Jan Kliment potrzebuje rozmowy z psychologiem (nie jednej), może gdy strzeli jedną bramkę zacznie grać inaczej. Może. Ja jednak przestałem wierzyć w Jana Klimenta, bo w tej chwili Czech nie daje drużynie zupełnie nic.